Misja Indie – relacja Stefana

W Indiach panuje tak ogromna bieda, że rodzice nie są w stanie nawet wyżywić swoich dzieci. Dlatego są tam wolontariusze Fundacji Salvatti.pl.

– Głównym celem naszego przyjazdu na misje do Badepurem była pomoc dzieciom. Staramy się zapewnić im opiekę i rozrywkę. Na ile możemy staramy się im pomóc w nauce, uczymy ich wierszyków angielskich i matematyki. Przeprowadzamy również zajęcia z języka angielskiego – relacjonuje Stefan, wolontariusz Salvatti.pl, który wraz  z dwiema innymi wolontariuszkami Fundacji Salvatti.pl – Angeliką i Honoratą wyjechał na wakacyjny wolontariat do Indii.

W wolnym czasie

Bawimy się z dziećmi we wszystkie możliwe zabawy, gramy w piłkę, w berka, w Kallangal – słynną indyjską grę w kamienie, tańczymy, robimy bitwy na balony z wodą, rysujemy, puszczamy filmy angielskie itd. Kiedy dzieci są w szkole Angelika i Honorata zajmują się ogrodem z warzywami, który stworzyły od podstaw. Ja od czasu do czasu im pomagam, a na co dzień tworzę stronę internetową dla sierocińca, która jest już na końcowym etapie. Dziewczyny pomagają również w kuchni. Ja natomiast jestem od naprawiania usterek. Naprawiam co się da, od gniazdek elektrycznych po zepsute suwaki w sukienkach. Udało mi się również ostrzyc kilka męskich głów.

Dzieci w sierocińcu 

Dzieci na początku były trochę zamknięte w sobie, najprawdopodobniej wynika to z ich sytuacji rodzinnej. Ich ojcowie to w dużej części alkoholicy, którzy opuścili rodzinę. Panuje tak duża bieda, że rodzice nie są w stanie zapewnić dzieciom posiłków. Dlatego dzieci przebywają w sierocińcu.

Porusza mnie ich wytrwałość

Porusza mnie ich wytrwałość, z jaką rozwiązują codzienne problemy. Ich dzień wygląda następująco: o 5:15 rano pobudka, prysznic, dziewczyny się czeszą (długo to trwa, bo każda ma włosy do pasa). Uczą się od 6:30 do 7:15, następnie jest modlitwa, śniadanie i o 8:20 wychodzą do szkoły. Młodsze dzieci są w szkole do  16:00, starsze godzinę dłużej. Po powrocie mają półtorej godziny na wykąpanie się, zjedzenie małego posiłku i do 18:00 czas wolny. Potem półtorej godziny nauka, następnie różaniec, kolacja i po kolacji starsi się uczą do 22:00, a młodsi idą spać około godziny 21:00. I tak 6 dni w tygodniu, ponieważ do szkoły chodzą również w soboty. Podziwiam ich wytrwałość i wieczny uśmiech na twarzy, pomimo niełatwej sytuacji życiowej.

Czego potrzeba 

Przede wszystkim potrzeba pieniędzy na podstawowe rzeczy jak jedzenie czy kosmetyki dla dzieci (mydło, szampon, pasta). Brakuje ubrań, bielizny, łóżek. Dzieci śpią na podłodze, co nie jest bezpieczne w tym klimacie.  Ostatnio w pokoju chłopców znaleźliśmy skorpiona.

Potrzeba tu wykwalifikowanego nauczyciela, który indywidualnie podchodziłby do dzieci, bo niektóre radzą sobie w szkole lepiej, inne gorzej.  Na to potrzeba około 400-500 złotych miesięcznie. Tutejszy Ksiądz zgłasza, że potrzebny jest mały busik, który by woził dzieciaki do szkoły, ponieważ jest ona oddalona od wioski. Na razie, opłaca miesięczny abonament na riksze, które przewożą uczniów.

Szansa na lepsze życie

Szansą na lepsze życie byłby ośrodek edukacyjny, w którym dzieci mogłyby zdobywać nowe umiejętności i dzięki temu przerwać zaklęty krąg ubóstwa, w którym ich przodkowie tkwili od pokoleń. Na razie, wiele dzieci w Indiach, bez względu na zdolności, pracuje ciężko w polu.

Wolontariusze Salvatti.pl są w Vutukur, zechcesz pomóc? 

 



 

Strona sierocińca
Videorelacja

   

Tekst i fot. Stefan Lizak 

2 komentarze

Dodaj komentarz