Na peryferiach świata – na blogu relacje z Indii

Lubię ostre jedzenie, więc tym bardziej bez obaw jechałem do Indii. Pierwsza próba była wkrótce po wylądowaniu. W drodze z lotniska do Vutukur, wioski, w której spędziłem większość mojego pobytu, zatrzymaliśmy się w przydrożnym barze na małą przekąskę. Była to dosa – chleb w kształcie macy, tylko bardziej giętki, plus ostry sos. Dzielnie sobie poradziłem, nawet nie zapijając często wodą.

Nauczony w domu rodzinnym, że nie marnuje się jedzenia i chcąc być uprzejmym dla gospodarza jadłem wszystko, co mi nałożono na talerz. Ocierając nos chusteczką, połykając łzy cieknące z oczu, na pytanie proboszcza: spicy? Odpowiadałem dzielnie z wymuszonym uśmiechem: a little bit.

Relacje Prezesa, ks. Jurka Limanówki, z Indii tutaj: KLIKNIJ

Dodaj komentarz