2022

 

 

 

 

Spis treści (kliknij i przejdź):

 

Rwanda – Piotr Bednarczyk

Wybrzeże Kości Słoniowej – Magdalena Słomkowska

 Rwanda – Alicja Buczkowska

Tanzania – Marek Głowacki

Kolumbia – Jolanta i Bogdan Nawrath

Rwanda – Tadeusz Kołodziejek

Boliwia – Agnieszka Piliszek i Martyna Szoja

Wybrzeże Kości Słoniowej – Renata Łęcka, Magdalena Niemiec, Magdalena Słomkowska

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

RWANDA – Masaka, Kinoni

 

 

WOLONTARIAT SALVATTI.PL

Piotr Bednarczyk

 1 sierpnia do 31 sierpnia 2022

Wręczenie Krzyży Misyjnych. Piotr pierwszy od prawej.


Na pytanie: Jak było w Afryce? – Piotr odpowiada:
Słysząc to pytanie najczęściej milczałem. Milczałem uśmiechając się, bo wracały do mnie tysiące wspomnień, które tak trudno wyrazić. Bo jak opisać rzeczy nieopisywalne? Pięknych ludzi, ich szczere uśmiechy, radosne oczy, prawdziwe życie. Spojrzenie dzieciaka, które przeszywało serce, uśmiech, który likwidował wszelkie bariery, radość, która zarażała i trwała kolejne godziny. Jak namalować kraj tysiąca wzgórz, obcej przyrody nieskażonej naszą cywilizacją. Spokój, który w naszej kulturze już dawno zanikł w pogoni za mamoną. Jak wytłumaczyć szczęście kryjące się w podartych ubraniach, brudnym ciele, całodziennej, ciężkiej pracy. Kto uwierzy, że obcy ludzie rozmawiają ze sobą, znajdują dla siebie czas, są pełni pomocy.
Łapałem każdą chwilę pełnym tchem, wśród tysiąca zrobionych zdjęć, setki zostały w pamięci na zawsze zmieniając obraz świata w głowie. Zmieniły i tak już inną niż polski standard głowę. Afryka zmienia wszystko. Mając to szczęście, że nie byłem turystą, lecz stając się członkiem społeczności mogłem doświadczyć prawdziwego, szczerego życia. Prawdziwych, codziennych ludzi. Wiem, że byłem dla nich egzotyką, Muzungu z dalekiego świata, ale też wiem, że po chwili byłem jednym z nich. Z rozkoszą dałem się wchłonąć i ze smutkiem wracałem do szarej, polskiej rzeczywistości. Moje serce już zawsze będzie koloru czarnego!
 
Z przyjemnością podzielę się z Wami moim wolontariatem misyjnym. Przyjadę, opowiem, pokażę zdjęcia. Dzielona radość się mnoży 🙂

Piotr Bednarczyk

 

 

 

 

 

 

 

WYBRZEŻE KOŚCI SŁONIOWEJ – BROBO

 

WOLONTARIAT SALVATTI.PL

Magdalena Słomkowska

 30 lipca do 1 września 2022

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pod koniec lipca z Magdą i Renią wyruszyłyśmy w ramach wolontariatu misyjnego z Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej Salvatti.pl na Wybrzeże Kości Słoniowej, do wioski Brobo. Przyjął nas w afrykańską gościnę lekarz pediatra pochodzący z tej wioski, prof. Vincent Asse.

Bardzo ciekawa jest jego historia i to, w jakich okolicznościach Pallotyni misjonarze z Abidjanu go poznali. Około 11 lat temu na Wybrzeżu Kości Słoniowej była wojna. Podczas tej wojny nasi misjonarze dali schronienie tamtejszej ludności na plebani, w kościele (diecezja Yopugon). Były tam też dzieci, które zaczęły chorować i w tym momencie „bez zaproszenia” pojawił się u misjonarzy prof. Asse z propozycją pomocy. W naszej polskiej kulturze powiedzielibyśmy, że „spadł im z nieba” ☺️ I tak wszystko się zaczęło…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W wiosce, w której mieszkałyśmy „wspomagałyśmy” nauczycieli w przedszkolu integracyjnym założonym przez prof. Asse, a w dużej części sfinansowanej w ramach fundacji, dzięki ludziom dobrej woli z Polski! W Polsce przed wyjazdem zbieraliśmy fundusze na postawienie obok kolejnego przedszkola dla dzieci niepełnosprawnych z okolicznych wiosek i to też się udało dzięki Wam! Ważnym celem dla prof. Asse dzięki budowie tych przedszkoli jest integracja dzieci, aby eliminować wynikające z ich pierwotnych wierzeń łagodnie mówiąc „odtrącanie” dzieci niepełnosprawnych. Ale nie tylko… Dzieci będące w przedszkolu mają kakao i posiłek, co jest ogromnym wsparciem dla ubogich rodzin i jednocześnie walką z anemią wśród dzieci.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W przedszkolu integracyjnym dla dzieci z tej wioski uczyliśmy  się od siebie nawzajem.  To te afrykańskie dzieci pokazały nam, że można  dzielić się z innymi, mimo że samemu ma się niewiele (czasami to było jedno ciastko na kilkoro dzieci! I to naprawdę można podzielić 😲; można być szczęśliwym, pomimo że nie ma telewizora, gier, telefonów, Internetu i Facebook’a!

 

 

Nie mogę tu nie wspomnieć o ogromnym nakładzie pracy Magdy Niemiec, która przygotowywała – mając wykształcenie pedagogiczne – zajęcia psychosomatyczne, ale nie tylko. Renata, która odkryła w sobie powołanie majsterkowicza! I ogarnęła plac zabaw, pomalowała sale. Siedziała czasami pół dnia, będąc przy tym przeziębiona z gorączką, z pędzlem w klasie przy temperaturze ok. 30 C i wysokiej wilgotności.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dzięki zbiórce zorganizowanej przez Renatę w Polsce, udało nam się z dziećmi pojechać do Yamussukro, do Bazyliki Matki Bożej Królowej Pokoju, gdzie posługują nasi misjonarze Pallotyni, a którzy nas bardzo ugościli! Za co im jesteśmy bardzo wdzięczne!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Magdalena Słomkowska

 

 

 

 

 

 

 

 


RWANDA – MASAKA

 

 

WOLONTARIAT SALVATTI.PL

Alicja Buczkowska

Wolontariat w sercu Afryki

 4 lipca do 17 września 2022

 

 

 

 

 

Za chwilę przeczytacie o tym, jak Rwanda stała się moim ukochanym miejscem na świecie. Postaram się za bardzo nie rozpisywać!

 

Spędziłam 11 tygodni w zupełnie innym, wyjątkowym świecie, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Na całe szczęście niejednostronna. Rwanda przywitała mnie piękną pogodą, najpiękniejszymi zachodami słońca, a przede wszystkim niesamowicie pomocnymi ludźmi. W sercu masa uczuć, niepewności, ale przede wszystkim otwartość  i zaciekawienie. Już pierwszego dnia, po długim locie, siostry pallotynki zabrały mnie na uroczystości związane z Uroczystością świętych Piotra i Pawła. Tańce, śpiewy, muzyka to było to, co rozpoczęło moją przygodę z rwandyjską kulturą.

 

 

Mieszkałam u cudownych sióstr pallotynek, które na co dzień zajmują się ośrodkiem zdrowia, przedszkolem, szkołą, a od niedawna również nowoczesną kliniką z miejscem do rehabilitacji.

 

 

 

Przez pierwsze dwa tygodnie pobytu pracowałam w szkole i przedszkolu, a do moich zadań należało pilnowanie dzieci podczas egzaminów, sprawdzanie testów i zadań domowych, wypisywałam również (a raczej kolorowałam) świadectwa maluchów, miałam nawet przyjemność być z przedszkolakami na wycieczce autokarowej i przygotowywać program artystyczny na zakończenie roku szkolnego.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W przedszkolu doświadczyłam najwięcej zaskoczeń – już czterolatkom wmawia się, że nie są dziećmi i mają być odpowiedzialni. Tylko najmłodsza z grup (tj. grupa trzylatków) ma w sali zabawki! Na wycieczce przedszkolnej nauczyciele ani razu nie przeliczyli dzieci, bo to dzieci muszą uważać, żeby się nie zgubić, w końcu mają być odpowiedzialne. Nie możemy zapominać o względach kulturowych, które tam panują, to normalne, że dzieci szybciej muszą stać się małymi dorosłymi, żeby pomagać rodzicom w domowych obowiązkach.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kolejny miesiąc spędziłam, pracując przy summer campie, gdzie miałam swoją grupę artystyczną. Artykuły plastyczne przywiozłam z Polski, a kolejną ich „porcję” przywieźli wolontariusze przyjeżdżający do Masaki w sierpniu. Dzieci znały już farby i kredki, ale plastelina, pastele, krepa czy nawet kolorowe kartki były dla nich nowością. Każdy dzień półkolonii rozpoczynał się śpiewaniem religijnych lub patriotycznych piosenek, następnie modlitwa i sportowa rozgrzewka, w której każdy musiał brać udział, nawet my „nauczyciele”. W każdy piątek dzieci uczyły się gotować, a w środy mieliśmy jeden blok zajęć, natomiast drugi poświęcony był na zajęcia „public speech”, a to wszystko dlatego, że Rwandyjczycy kochają przemawiać!

 

 

 

Przedział wiekowy na półkoloniach był dość duży (od 3. do 12. r.ż.), co na początku mnie trochę przerażało. Oczywiście moje obawy nie miały tam racji bytu. Wszystkie dzieci sobie pomagały, starsze opiekowały się młodszymi jak rodzeństwem.

 

Dzięki uprzejmości brata Zdzicha (to „nasz” człowiek z wielkim sercem) mogliśmy zobaczyć trochę Rwandy od strony turystycznej. Poznaliśmy również ks. Andrzeja. Obaj są pallotynami i od wielu, naprawdę wielu lat żyją w Kraju Tysiąca Wzgórz.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

O Rwandzie mogłabym rozmawiać godzinami, niesamowicie dużo wątków i spraw do opisania, wspomnień i historii, które śmieszą, uczą, wzruszają. Jeśli macie jakieś pytania lub chcecie dowiedzieć się więcej, zapraszam do kontaktu, łatwo mnie znaleźć na Facebooku lub Instagramie.

 

Dla mnie wolontariat to przede wszystkim dawanie siebie i brak oczekiwań. Otwórzcie swoje serduszka na Miłość, bo warto.

 

 

Alicja Buczkowska

 

 

 

 


TANZANIA – BUKANGO

WOLONTARIAT SALVATTI.PL

Marek Głowacki

13 września – 7 listopada 2022

 

 

 

 

 

Marek Głowacki jako wolontariusz Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej Salvatti.pl wyjechał wraz z Izą Tobiasiewicz i Zosią Komorowską do Tanzanii, by wspomóc misję Zgromadzenia Sióstr Dobrych Samarytanek Masista wa Msamaria, prowadzoną przez s. Rut Ciesielską oraz ks. Macieja Oparkę.

Posłuchajmy, w jaki sposób czasopismo Meand MARKOS and MARKOS Newsletter pracowników Markos Wydanie 14/2022 przedstawia misję Dobrego Samarytanina w Tanzanii, sytuację tego kraju i poniekąd samą działalność wolontariusza Salvatti.pl, Marka Głowackiego, który jest u nich szefem Działu Spawalniczego.

 

 

 

„Budowa Centrum Dobrego Samarytanina w Bukango koło Musomy trwa od 2017 roku, za sprawą s. Rut Ciesielskiej – założycielki Zgromadzenia Sióstr Dobrych Samarytanek. Ma to być miejsce schronienia, opieki i edukacji dla osieroconych dzieci tanzańskich, a także ośrodek zdrowia. Przy centrum siostry stworzyły także farmę – uprawiają ziemię i hodują domowe zwierzęta na potrzeby ośrodka.

 

 

 

„Tanzania, a właściwie Zjednoczona Republika Tanzanii, to kraj afrykański, który położony jest we wschodniej części Czarnego Lądu. Powstał z połączenia dawnych kolonii brytyjskich: Tanganiki oraz Zanzibaru. Stąd też i jego nazwa: Tanzania.

 

Bukanga to wioska położona nad jeziorem Wiktorii, około 12 km od Musomy, stolicy diecezji. Wioska liczy ponad 3000 mieszkańców, z których większość zajmuje się rybołówstwem lub rolnictwem. Głównym problemem mieszkańców jest bezrobocie, a z tym wiąże się głód. W większości rodzin spożywany jest tylko jeden posiłek, ale i to nie zawsze. W wiosce znajduje się szkoła podstawowa, jednak nauczanie w niej jest na bardzo niskim poziomie. W zdobywaniu wiedzy chłopcy mają pierwszeństwo, natomiast dziewczyny częściej wykorzystywane są kosztem nauki do prac polowych na rzecz nauczycieli.”

 

Nasi wolontariusze zamieszkali w Centrum Dobrego Samarytanina – które zgromadziło ok. dwudziestki dzieci w wieku od kilku do kilkunastu lat. S. Rut pragnie dać tym dzieciom edukację i katolickie wychowanie, zapewniając im także godziwe warunki bytowe.

 

 

 

 

„Pojechałem tam z głową pełną pomysłów i projektów. Jednym z nich było wybudowanie dzieciom boiska do gry w piłkę nożną. Rzeczywistość okazała się bardzo trudna. Dostępność materiałów i sprzętu jest mocno ograniczona, a i potrzeby wynikające z codzienności też były ważniejsze. Priorytety były inne, ale nie ustępowaliśmy z realizacji tych działań, wykorzystując przy tym wyłącznie to, do czego mieliśmy dostęp. Bramki powstały z belek drewnianych a do przygotowaniu terenu pod grę trzeba było wykorzystać siłę ludzkich rąk i maczetę. Finalnie odbył się na nim nawet mecz Polski z Tanzanią, oczywiście umowny – wspomina Marek Głowacki.”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W wolnych chwilach Wolontariuszom udało się zwiedzić niektóre ważne i ciekawe miejsca. Marek wraz z Izą był na Safari w Parku Serengeti, które jak dla nas Polaków jest niecodziennym widokiem, chwytającym za serce. Widoki ziemi afrykańskiej są zachwycającej, jednakże szybko wraca się do szarej rzeczywistości, która jest tu trudna.

„…komuś zależy na tym, by nic się nie zmieniało. No bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że mieszkańcy dysponując tak potężnym kapitałem, jak wysoki poziom nasłonecznienia, są obwarowani przepisami, które uniemożliwiają im efektywne korzystanie z tego dobrodziejstwa. Cena urządzenia jest zabójcza. Dostępne kolektory pozwalają zasilić jedynie lampki, natomiast jest firma, która sprzedaje energię. Szokujące są też ceny produktów. Szlifierka do pracy jest prawie połowę droższa niż w Polsce. Wydaje się, że ludzie są tam naprawdę oszukiwani – wspomina nasz wolontariusz.”

 

 

„Nie dało się tam funkcjonować bez emocji. Obawiałem się kontaktu z dziećmi, choć bardzo je lubię i zawsze szybko nawiązuję z nimi kontakt. Były więc dni, w których wokół mnie było kilkunastu małych Afrykańczyków. Część z nich angażowała się bardzo mocno, szczególnie gdy musiałem się rozstawać z nimi, to były bardzo trudne chwile. Wiesz, że nie jesteś w stanie nic więcej zrobić – wspomina Marek.

Miałem okazję naprawić taczki, zrobić klatki da królików oraz wykonywać mnóstwo codziennych zajęć, które należą do tzw. męskich obowiązków. Mogłem też nawiązać kontakt z dorastającymi chłopakami, którym przydała się męska obecność i uczenie ich różnych fachów, np. spawania.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W rzeczywistości czuję się bardzo ubogacony tą misją, moje serce jest pełne wspomnień i żywych emocji, a także była to swoista lekcja życiowa, której się nie zapomina.

 

Marek Głowacki

 

 

 

 

 

 


KOLUMBIA,  MEDELLIN –  BELLO

WOLONTARIAT SALVATTI.PL

JOLANTA I BOGDAN NAWRATHOWIE

 18 lutego   –   2 kwietnia 2022

 

Nasze słowa nie oddadzą wdzięczności Bogu za to jak cudownie odczytuje i spełnia nasze pragnienia.

Jesteśmy zwykłymi ludźmi. Jola, uwielbiająca pracę z dziećmi i marząca całe życie o wyjeździe na Misje.

Bogdan, pracujący w korporacji i uczący się od kilku lat języka hiszpańskiego (bo może kiedyś się przyda).

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wszystko zaczęło się od Rekolekcji z Postem Daniela w Konstancinie, w czasie których dobry Bóg na naszej drodze postawił Panią Monikę Florek – Mostowską, v-ce Prezes Fundacji Salvatti.pl. Podczas „Wieczoru dla wytrwałych” z pasją opowiadała o pallotyńskich misjach i możliwości wyjazdu na wolontariat misyjny (bez ograniczeń wiekowych!). Tak zaczęła się nasza niezwykła przygoda z wolontariatem. Po rocznej formacji, która częściowo ze względu na pandemię odbywała się zdalnie, zostaliśmy posłani na wolontariat do Kolumbii. Tak trafiliśmy do Casa Hogar w Medellin – Bello. Dom Dziecka im. Jana Pawła II został stworzony dla dzieci z rodzin skrajnie ubogich i narażonych na zły wpływ środowiska. W języku hiszpańskim casa hogar oznacza ognisko domowe. Taką właśnie ciepłą i domową atmosferę stworzono ponad 20 dzieciom przebywającym w nim przez 5 dni w tygodniu. Dzieci miały tam zapewniony nie tylko nocleg, wyżywienie, opiekę wykwalifikowanej kadry (pedagogów, psychologa, lekarza), ale i zorganizowane ciekawe zabawy oraz zajęcia dające możliwość rozwoju indywidualnych zainteresowań. Do czasu wybuchu pandemii dom ten tętnił życiem. Dzięki datkom ofiarodawców i zaangażowaniu księdza Dominika, pallotyna prowadzącego Casa Hogar, udało się dobudować 3 piętro, z olbrzymim pięknym salonem i nowoczesnym zapleczem gospodarczym, które miało służyć dzieciom. Niestety wszystkie plany pokrzyżowała pandemia. Dom został zamknięty. Kadra została zwolniona. Casa Hogar jest instytucją charytatywną, dlatego nie otrzymuje żadnego wsparcia od rządu Kolumbii. Pracę w takim domu mogą podjąć tylko osoby posiadające odpowiednie kwalifikacje, a zatrudnienie takich osób jest bardzo kosztowne. Aktualnie nie ma możliwości finansowych, by przywrócić dawne funkcjonowanie domu. Obecnie dzieci przychodzą tylko na obiady (pyszne!) i otrzymują doraźne wsparcie materialne. Pracujące tam Panie, Claudia i Diana dokładają wszelkich starań, by zapewnić dzieciom nie tylko posiłek, ale i stworzyć atmosferę domu, w którym czują się oczekiwane i kochane.

 

Dzieci młodsze rozpoczynają lekcje w szkole dopiero o godzinie 13.00. Do czasu wydawanego o godz. 12.00 obiadu w Casa Hogar pozostają najczęściej bez opieki, ponieważ ich opiekunowie (nie zawsze rodzice) podejmują się wszelkich możliwych prac zarobkowych. Pozbawione opieki dzieci narażone są na różne niebezpieczne wpływy środowiska. Jesteśmy wdzięczni Bogu, że chociaż przez tak krótki czas mogliśmy się nimi trochę zająć. Mieliśmy pod opieką 22 dzieci w wieku od 4 do 11 lat. Pierwsze nasze zaskoczenie to wygląd dzieci. Spodziewaliśmy się brudnych, obdartych urwisów, a zobaczyliśmy czyste, ubrane w jednakowe szkolne mundurki, śliczne, uśmiechnięte dzieciaki. Jak się później okazało, w Kolumbii czystość to sprawa honoru. Niedopuszczalne jest, by ktoś był zaniedbany lub „brzydko pachniał”. Nawet w publicznym metrze nie doświadczy się brzydkiego zapachu. Szokujące jest to, że nawet ludzie mieszkający w slumsach znajdują sposób, by o siebie zadbać.

 

Dzieci przychodziły do Casa Hogar na godzinę dziewiątą. Po wspólnej modlitwie rozpoczynaliśmy zajęcia w grupach. I tu kolejne zaskoczenie. Każda zaproponowana przez nas aktywność była przyjmowana z wielkim entuzjazmem i zapałem do pracy. Jedynym problemem było dobre zagospodarowanie czasu, ponieważ dzieci te nie znoszą bezczynności. Wciąż muszą działać. Dlatego zawsze trzeba było mieć przygotowane jakieś alternatywne zajęcie, by nie było czasu na nudę. Organizowaliśmy sporo bardzo lubianych przez dzieci zajęć plastycznych z wykorzystaniem technik origami i kirigami, lepienia z plasteliny czy kolorowania.

 


 

Dzieci wpadły nawet na pomysł, by z dużego kartonu poskładać według wzoru z zajęć, koszulę dla ks. Dominika. Ze względu na dużą ruchliwość dzieci największym powodzeniem cieszyły się zajęcia sportowe: gra w klasy, skoki na skakance, piłka nożna, kręgle itp. Największym hitem okazała się jednak nauka gry w tenisa stołowego.

 

 

Dzięki ofiarności darczyńców, przed wyjazdem do Kolumbii udało nam się zebrać fundusze na zakup stołu do ping-ponga. Po przyjeździe do Medellin, w Decathlonie kupiliśmy stół i kiedy udało nam się go już poskładać, Bogdan mógł zacząć realizować się jako instruktor tenisa stołowego dla dzieci. Było dużo śmiechu i frajdy zarówno przy składaniu stołu, jak i przy pierwszych próbach gry w ping-ponga.

 

Zdarzało się, że stół był świetną kryjówką dla dzieciaków.

Oprócz zajęć plastycznych i sportowych próbowaliśmy podszkolić dzieci z języka angielskiego i matematyki, szczególnie z tabliczki mnożenia, w zabawowej formie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Sporo uciechy sprawiały też dzieciom luźne zajęcia takie jak, zabawa w chowanego, zimno-ciepło, układanie domina czy gra w UNO. Same również wykazywały inicjatywę podsuwając propozycje różnych zabaw.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Osobną uwagę trzeba było poświęcić czteroletniemu Emanuelowi. Jest on najmłodszym z trójki rodzeństwa, uchodźców z Wenezueli, gdzie warunki do życia są wręcz tragiczne.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Podkreślić musimy również, że dzieci w czasie zajęć bardzo chętnie pomagały sobie wzajemnie i chętnie dzieliły się swoimi talentami.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Oprócz zajęć dydaktycznych staraliśmy się pomagać w zakupach, w kuchni przy posiłkach dla dzieci, zmywając naczynia i sprzątając. Obiad dzieci zaczynały od modlitwy Anioł Pański. A to co dla nas było niezwykłe, to cisza podczas jedzenia, mimo żywiołowości tych dzieci. Nigdy nie zapomniały też podziękować za posiłek.

Udało nam się też pomalować na całym drugim piętrze metalowe filary, które zostały zamontowane podczas dobudowy trzeciego piętra.

 

Kolejne zaskoczenie dla nas to Kościół pełen rodzin z dziećmi, nie tylko w niedzielę. Bardzo wzruszająca była dla nas atmosfera panująca w kościele, pełna radości i zaangażowania w liturgię. Dużą wagę przywiązuje się tam do obrzędów religijnych. Na przykład w Środę Popielcową wszędzie można było zobaczyć osoby z solidnym znakiem krzyża na czole. Również Droga Krzyżowa ulicami miasta zgromadziła mnóstwo wiernych. Przy wejściu do Casa Hogar przygotowaliśmy XIII i XIV stację.

W wolne weekendy Ks. Dominik starał się pokazać nam ciekawe miejsca w okolicy. Zabrał nas do miasta Guatapé, które oczarowało nas kolorami. Elewacje budynków opowiadają historię regionu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ale prawdziwe tłumy przyciąga co innego. Przedziwna ogromna skała – monolit La Piedra del Peñol. Można na nią wejść po 649 betonowych schodkach.

 

 

Byliśmy też  w Bazylice Señor de los Milagros de San Pedro, gdzie mogliśmy zobaczyć tzw. Biblię Pauperum (dla ubogich, nie umiejących czytać). Są to przepiękne obrazy przedstawiające sceny z Biblii, namalowane na sklepieniu kościoła.

 

 

 

Wybraliśmy się też do Comuna Trece (trzynasta dzielnica), do której prowadzi kolejka linowa Metrocable. Jadąc nad dzielnicami biedy mogliśmy zobaczyć z góry w jakich warunkach żyje duża część społeczności Medellin. Zbocza gór pokrywają prowizoryczne domy skonstruowane z wszelkich dostępnych materiałów.

13. dzielnica Medellin jeszcze 25 lat temu była  jednym z najniebezpieczniejszych miejsc na świecie. W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku w tym miejscu swoje imperium narkotykowe zbudował Pablo Escobar. W ostatnich latach 13. dzielnica przeszła niesamowitą przemianę. Trzy rzeczy odmieniły jej oblicze: prowadzące do niej ruchome schody, bajecznie kolorowe murale i turystyka. Poziom życia, mimo ciągle ogólnej dramatycznej biedy, znacznie się polepszył. Dziś dzielnica 13, do której wejście 25 lat temu kończyło się niechybną śmiercią, przyjmuje nas z niesamowitą otwartością, uśmiechem i muzyką.

 

Jak już wcześniej wspominaliśmy, Panie pracujące w Casa Hogar starają się sprawiać dzieciom jak najwięcej radości. Jednym z przykładów jest organizowanie Dnia Urodzin „Cumpleaños” dla dzieci obchodzących urodziny w minionym kwartale danego roku. (Jola też się „załapała”, bo obchodziła urodziny w I kwartale).

 

 

Ostatni tydzień wolontariatu spędziliśmy u Ks. Andrzeja w Bogocie. Dzięki jego gościnności mogliśmy zobaczyć, jak wygląda praca misyjna na tym niełatwym terenie. Uczestniczyliśmy w Mszach świętych, nabożeństwach Drogi Krzyżowej, podziwiając ogromne zaangażowanie księdza i osób świeckich.

 

 

 

W Bogocie wybraliśmy się do Sanktuarium Monserrate, które położone jest na wysokości 3152 m n.p.m. Na wzgórze można dostać się  kolejką linową lub szynową. Widok na metropolię zapiera dech w piersiach. Jest to  najczęściej odwiedzane miejsce pielgrzymek religijnych w Bogocie.
W bazylice znajduje się obraz „Upadającego Pana” z Monserrate, wizerunek Chrystusa, który zdaniem wielu pielgrzymów czyni cuda.

 

 

Chociaż od czasu naszego pobytu w Casa Hogar minął już prawie rok, to nasze serca i myśli nadal są w Bello. Czujemy się obdarowani przez Boga, że dane nam było spędzić te kilka tygodni wśród osób tak wyjątkowych. Mamy nadzieję, że w najbliższej przyszłości Casa Hogar zacznie funkcjonować na dawnych zasadach.

 

W tym miejscu chcemy również podziękować wszystkim, którzy przed naszym wyjazdem na wolontariat przekazali nam różne drobiazgi dla dzieci. Żałujemy, że nie mogli zobaczyć radości dzieci z każdej, nawet najmniejszej rzeczy. Dziękujemy tym osobom, dzięki którym nasz wyjazd stał się w ogóle możliwy. Dziękujemy za wyposażenie nas w niezbędną wiedzę podczas kursu formacyjnego, w czasie którego mogliśmy też poznać wielu wyjątkowych ludzi. Szczególne podziękowania dla Siostry Anny, która dbała o organizację tych spotkań.

 

Jeśli Pan Bóg pozwoli (si Dios quiere) bardzo chcielibyśmy móc jeszcze coś zrobić dla dzieci z Casa Hogar. Moglibyśmy na przykład pomóc wyremontować patio, by ich zabawy na dworze odbywały się w bezpieczniejszych i piękniejszych warunkach. Na to jednak potrzebne są dodatkowe fundusze. Może znajdą się ludzie dobrej woli, którzy będą chcieli finansowo wesprzeć tę inicjatywę. Chcielibyśmy również zachęcić innych wolontariuszy, by swój wolny czas i serce zechcieli podarować tym niezwykłym dzieciom.

 

                                                                     Wdzięczni Bogu za wszystko – Jola i Bogdan

 

 


RWANDA – KINONI

WOLONTARIAT SALVATTI.PL

Misja Wolontariusza Tadeusza Kołodziejka

Rwanda 4.07.22-17.09.2022

 

 

 

Wraz z Alicją, również wolontariuszką Salvatti.pl wyruszyłem w podróż do Afryki.
Po odwołaniu lotu przez Amsterdam ruszamy dłuższą trasą przez Dubaj.

 

 

 

Miasto Kigali jest stolicą Rwandy. Tutaj po raz pierwszy nasze stopy dotknęły afrykańskiej ziemi. Brat Zdzisław Olejko, od 35 lat pracujący na misjach, przywitał nas na lotnisku wraz z siostrą z Rwandy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kigali jest miastem, w którym pierwszy dom z cegły został wybudowany w 1907 r. przez naszego rodaka Ryszarda Kantorowicza z Poznania (1867-1918). W domu, w którym on mieszkał obecnie jest muzeum, które można zwiedzić.

 

Pierwsze wrażenie po wylądowaniu, kontakt z obsługą lotniska, pierwszymi napotkanymi ludźmi i późniejsze relacje z ludnością Rwandy zapamiętam tylko pozytywnie. Poczucie spokoju i otwartości emanowały od spotkanych ludzi.

 

Na samym początku po przybyciu do Kinoni zostałem zaproszony do przedszkola. Pierwszy dzień byłem tu animatorem. Było o tyle łatwiej, że poszedłem z walizką prezentów. Mimo różnych codziennych trudności, radość w tych dzieciakach jest duża. Cieszą się z każdego drobiazgu. W szkole zobaczyłem ogromne potrzeby. Nie mają boiska, grają na wulkanicznej bardzo nierównej nawierzchni. W ogóle brakuje wody dla wszystkich w tej okolicy, szczególnie teraz, gdy jest pora sucha. Różnych spotkań z dziećmi było wiele. Bransoletki to rękodzieła moich wnuczek.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W następne dni już pracowałem zgodnie z tym, co było wcześniej zaplanowane. Wymiana blachy na przeciekających dachach, malowanie, montaż rynien, zabudowa pompy – dużo pracy na wszystkich odcinkach. Zarówno praca, jak i integracja z nowym środowiskiem, z obyczajami, z nową kuchnią to wspaniała przygoda w tym Kraju Tysiąca Wzgórz. Rzeczywistość, która na długo zostanie w pamięci.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ostatnim etapem był kompleksowy remont kuchni parafialnej i remont karuzeli w przedszkolu. W pod wulkanicznych miejscowościach takie jak Kinoni, większość prac i elementy budowlane wykonuje się samodzielnie. Pustaki, elementy obróbek blacharskich, to również własna produkcja. Wszystko tutaj jest na etapie początkującym. Miejscowi z zaciekawieniem obserwowali, jak wykonujemy poszczególne elementy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Każdy dzień zaczynaliśmy Mszą świętą o 6:30. Pracę rozpoczynaliśmy o 8:00, a kończyliśmy o 17:30 z przerwą na sjestę. Niedziela była dniem odpoczynku i relaksu, a także dniem odwiedzin rodaków. 10 lipca byliśmy na Mszy Świętej u księży Marianów, w miejscowości Nyakinama. Mszę odprawił  ks. Andrzej. Odwiedziliśmy również Siostry od Aniołów, które budują nową kaplicę i kształcą przyszłe misjonarki. Uprawiają własne warzywa i wspaniałe owoce oraz kwiaty.

 

Braki, których doświadczają zwykli ludzie w zakresie urbanizacji, poza głównymi aglomeracjami, takich jak drogi, dostęp do wody, prądu i codziennej egzystencji, Pan Bóg rekompensuje wspaniałą przyrodą.

 

 

15 sierpnia mieliśmy możliwość uczestniczenia we Mszy św. w Kibeho, w miejscowości Objawień Najświętszej Maryi Panny. Po Mszy św. mieliśmy krótkie spotkanie z Natalii, która jest jedną z wizjonerek. Nasza Ojczyzna Polska, którą mieliśmy zaszczyt reprezentować, była wymieniona jako jeden z krajów uczestniczących w Uroczystości. Na zdjęciu z Natalii jest nasza piątka wolontariuszy Salvatti.pl.

 

W dni wolne zwiedzaliśmy okolicę chodząc po górach i wulkanach. Tak też pewnego dnia wspólnie z księdzem i trzema klerykami wybraliśmy się na wulkan Bisoke, wysokość 3700 m. Potraktowaliśmy ten czas jako pielgrzymkę. Dokąd starczyło siły była modlitwa, później już tylko walka z samym sobą, ale udało się. Cztery godziny wspinaczki nie do zapomnienia. Na samym szczycie powitał nas czarny orzeł, z którym bardzo szybko się zaprzyjaźniłem. Bardzo lubię ptaki szczególnie orły. Przypominały mi się słowa bł. Prymasa Wyszyńskiego, które skierował do młodzieży: ,,Musicie mieć w sobie coś z orłów, serce orle i wzrok orli, musicie ducha kształtować i wznosić wysoko”.

Krajobraz wulkanu Bisoce jest przepiękny. Ogromne drzewa są domem dla goryli szczególnie, gdy jest pora deszczowa. Byliny, krzewy i skały tworzą tajemniczy krajobraz. W drodze na szczyt cały czas towarzyszył nam żołnierz z bronią i trzech przewodników.

 

 

Oprócz prac remontowych, wsparłem także pracę sióstr Wincentek z dziewczętami w szkole życia. Mam w oczach obraz młodych dziewczyn dźwigających ciężkie motyki, który nie pozwala mi zapomnieć o tym miejscu. Właśnie tym Dziewczynom potrzebna jest pomoc, aby robiły to, do czego mają predyspozycje. Siostry Wincentki pomagają, jak mogą. Stworzyły szkołę życia, uczą gotowania i szycia, ale potrzebują wsparcia. W imieniu Fundacji Salvatti zakupiłem dwie maszyny do szycia i materiały do szycia. Potrzeba jeszcze 20 takich maszyn do szycia i 20 maszyn do robienia ubiorów z włóczki.

 

 

Nadeszły ostatnie dni pracy na pięknej rwandyjskiej ziemi. Dachy przechodzą test, bo skończyła się pora sucha. W sumie udało się wyremontować dużą kuchnię i zrobić parę innych rzeczy. Dziękuję Panu Bogu za możliwość poznania tego pięknego kraju i oczywiście za zdrowie. Było trochę przygód, trochę śmiechu, ale przede wszystkim rozterka nad niemożliwością pomocy zwłaszcza dzieciom.

 

Dziękuję wszystkim za pomoc i  modlitwę. Dziękuję Panu Bogu za ten dwu i półmiesięczny okres pracy pod wulkanami oraz dziękuje fundacji Salvatii.pl.

Pracując na Chwałę Bożą mogłem przeżyć najwspanialszą przygodę dotychczasowego życia, zobaczyć cudowny kraj i wspaniałych ludzi nie tylko z Rwandy.

Tadeusz Kołodziejek

 

 

 

 

 

 


BOLIWIA – QUIROGA

WOLONTARIAT SALVATTI.PL

Wolontariuszki Martyna Szoja i Agnieszka Piliszek na misji w Boliwii od 16 lipca do 4 i 22 września 2022

 

Wyjechały razem w połowie lipca. Martyna wróciła nieco wcześniej, tak było zaplanowane. Dotarły aż do odległej palcówki Quiroga w Boliwii na zaproszenie ks. Jana Roberta Adamowicza SAC, by prowadzić zajęcia w świetlicy parafialnej, a przede wszystkim, by przygotować dzieci z różnych wiosek do I Komunii Świętej.

 

Prowadziły Fanpage Kierunek Boliwia, gdzie można prześledzić ich misję udokumentowaną wieloma barwnymi fotografiami.

 

Kilka postów z ich Strony

Bardzo dziękujemy wszystkim, którzy wsparli nasz wyjazd na wolontariat! Dzięki temu mogłyśmy przyjechać do Quirogi i pomagać tu bezpośrednio na miejscu.

 

05/08/2022 dzień przed świętem narodowym

Dzisiaj kolejny dzień świetlicy. Głównym punktem programu było dziś origami. I wyścigi żab z papieru, które nauczyli się robić. Choć, oczywiście, nie zabrakło gry w piłkę, budowania z klocków czy zabaw lalkami.

Minął tydzień, pewne rzeczy się nie zmieniają:

  • niebo – zawsze bezchmurne;
  • słońce wschodzi około 7:00 i zachodzi około 18:30
  • poranki są chłodne, ale w ciągu dnia długie spodnie zmieniamy na krótkie,
  • kurz – nie padało tu od kwietnia, więc jest wszędzie :))
  • cisza – słychać koguty, papugi, śmiechy i krzyki bawiących się dzieci, rozmowy, czasem warkot przejeżdżającego samochodu.
  • gwiazdy południowego nieba

✓ pierwszy salon za nami, dzieci są super, nawet pamiętają, by po sobie posprzątać, bardzo lubią pluszaki

✓ już chyba się przyzwyczaiłyśmy do wysokości, pogody i jedzenia, ale…

  • ciągle duużo przed nami :))

 

16/08/2022 Chrzty w Ch’aiku Mayu

Tego dnia w niewielkiej osadzie położonej za siedmioma górami i siedmioma (wyschniętymi) rzekami odbyło się 12 chrztów. Najstarsze z dzieci miały 11 lat, a najmłodsze 2 miesiące. Zapisy, katecheza chrzcielna i Msza Święta z chrztami trwały razem ponad 4h!

 

 

29/08/2022

Wczoraj ksiądz Jan zabrał na do Kewiñalu – małej społeczności indiańskiej żyjącej w górach na wysokości ok. 4000 m n.p.m. (!) Jedna z rodzin poprosiła o Mszę Świętą w dziewiąty dzień po śmierci. 

Przy okazji odwiedziliśmy szkołę, gdzie każde dziecko otrzymało coś słodkiego (to dla nich wielka rzadkość ), a my mogłyśmy zobaczyć jak funkcjonuje tu szkoła.

 

 

4/09/2022

Już za dwa tygodnie pierwsza komunia w Eje Pampa i Tipa Pampa!

Katechezy pierwszokomunijne trwają – dzisiejszy temat to 10 przykazań. Dzieci (mniejsze i większe) dzielnie przychodzą, a niektóre mają do pokonania kawałek drogi. Środki transportu różne: nogi, rowery, motory… Ośmieliły się już i chętnie pracują, śpiewają i zadają pytania. Na końcu był test, którego dzieci najpierw się trochę przestraszyły, ale potem (wspólnymi siłami) wszystkie napisały perfecto.

 

 

 

18/09/2022

W Eje Pampa i Tipa Pampa 57 dzieci przyjęło dziś pierwszą komunię świętą. 

Rodzice przygotowali obie kaplice, a część z nich przyszła na Mszę z I Komunią dzieci, które były podekscytowane całym wydarzeniem. Pięknie zaśpiewały pieśni, których je uczyłyśmy. A po Mszy każde z dzieci dostało dyplom, maskotkę i kinder niespodziankę. 

 

 

 

 

 

 

 

 

WYBRZEŻE KOŚCI SŁONIOWEJ – BROBO

 

 

 

WOLONTARIAT SALVATTI.PL

Misja Wolontariuszek: Renaty Łęckiej, Magdaleny Słomkowskiej i Magdaleny Niemiec

29.07.-1.09. 2022

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Z relacji Renaty, facebook – Renata Łęcka

Po długiej podróży z mnóstwem przygód, zdarzeń, niesamowitych spotkań dotarłyśmy wczoraj do Brobo. Profesor Asse i cała jego rodzina zadbała o wszystko, tak byśmy czuły się jak u siebie w domu. Jego gościna przerosła nasze wyobrażenie o miejscu, do którego przyjechałyśmy. Pokazał nam całą rodzinną wioskę, zorganizował wiele spotkań. Mieszkańcy wioski to sympatyczni ludzie, otwarci na nas. Przepiękne miejsce, które zachwyca, lecz jednocześnie…

 

Brakuje dużo, to jakby życie wciąż z innej epoki. Potrzeby tego miejsca są przeogromne, by dzieci mogły uczyć się, spędzać kreatywnie swój czas. Poza budynkami potrzeba przecież całej infrastruktury. Dalej chcemy prosić o fundusze na rozwój przedszkola i pomoc profesorowi, by mógł kontynuować swoje dzieło.

 

Po wczorajszych i dzisiejszych prezentacjach, spotkaniach z tubylcami, po tym, co najważniejsze, a więc Eucharystii w tutejszym środowisku, po różańcu przy grocie Maryi (to tradycja przy każdym małym nawet kościółku,) a tu ku naszej ogromnej radości jeszcze z kaplicą Adoracji Pana Jezusa 24h na dobę 7 dni w tygodniu. Po dzisiejszym odpoczynku i przygotowaniach jutro zaczynamy pracę z dzieciakami w przedszkolu, taką wakacyjną polską szkołę w naszym wydaniu.

Pozdrawiamy i prosimy wciąż o wsparcie modlitwą, dobrym słowem i czym tylko możecie. Waszą dotychczasową pomoc przekuwamy w konkretne działania.

Maleńka dziewczynka nosi namalowaną lalkę na plecach jak matki noszą dzieciaki. Jak ona ją sobie super zakładała na te plecy… a ja nijak nie mogłam skojarzyć co ona z nią robi.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

🙂 Trochę o miejscu, do którego przyjechałyśmy jako wolontariuszki Salvatti.pl  i na rzecz którego prowadziłyśmy zbiórkę.

Chcę byście rzucili okiem, jak wyglądają sale przygotowywane do zajęć od września w budynku przedszkola, które już funkcjonuje. I jak dzięki Waszej ofiarności posuwają się prace w budynku, na który zbieraliśmy pieniądze. Jest już dach w całości, wczoraj trwały prace w elektryce, a dziś przygotowania do zrobienia sufitu. Okna i drzwi w przygotowaniu, więc naprawdę robota się posuwa, choć jak na zdjęciach jest widoczne, jedyna maszyna w użyciu, to samochód, który przywiózł materiały.

 

 

Mamy też szansę na naprawę i odmalowanie sprzętów na plac zabaw, aby rzeczy, które powstają dla dzieci, mogły prawdziwie im służyć bez dewastacji innych. Potrzeba ogrodzenia terenu dla Centrum Pomocy Dzieciom, projekt naprawdę dobry, lecz póki co teren jest niestrzeżony, by to, co powstanie było już bezpieczne i na lata służyło dzieciom.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

🙂

Bóg jest niesamowity!!!

Zrealizował kolejne me pragnienie serca. Po pierwszej pielgrzymce z maluchami dziś imieniny Częstochowskiej Matki Bożej – Czarnej Madonny świętowaliśmy ze starszymi dzieciakami i polskimi pallotynami w Bazylice w Jamusukro. Było niesamowicie! Zmęczona fizycznie, lecz przeszczęśliwa! Szkoda, że nie umiem przesłać tu filmów z najpiękniejszego, najgłośniejszego i najradośniejszego uwielbiania Boga jakie kiedykolwiek przeżyłam z najbardziej zaangażowanymi uczestnikami! I to w autobusie! Wow!!! Moje uszy czują się jak po samolocie, lecz warto byłoby nawet stracić słuch, by to przeżyć i choć raz usłyszeć. Radość wielka!