Choć od tej podróży minęło już kilka miesięcy, postanowiliśmy podzielić się tą historią dopiero teraz – nie dlatego, że o niej zapomnieliśmy, ale dlatego, że jej przesłanie wciąż jest aktualne, żywe i poruszające.
Bo są takie doświadczenia, które nie tracą ważności z upływem czasu. Wręcz przeciwnie – dojrzewają w ciszy i zostają z człowiekiem na długo.

W kwietniu 2025 roku Tadeusz Kołodziejek, wolontariusz Fundacji Salvatti.pl, wyruszył do Etiopii. Nie po raz pierwszy. Ale – jak sam mówi – po raz pierwszy tak głęboko poczuł, że wraca do swojej Galilei.

 

wolontariat

 

Ręce gotowe do pracy

 

Miał pomagać przy budowie kaplicy. Jednak jak to często bywa w pracy misyjnej – rzeczywistość pisze własne scenariusze.
Prace przy kaplicy się opóźniły, więc Tadeusz bez wahania zaangażował się w to, co w danym momencie było najbardziej potrzebne.
Naprawiał instalację hydrauliczną, montował zamki w metalowych drzwiach nowej plebanii, a nawet budował solidną zagrodę dla kóz – zwierząt, które na misji pełnią niezwykle praktyczną rolę.

Wszystko to w afrykańskim słońcu, wśród prostoty codziennego życia i rytmu modlitwy.

 

Wielkanoc pod afrykańskim niebem

 

Święta Zmartwychwstania Pańskiego spędził z dala od bliskich – wśród ludzi, których wcześniej nie znał, a którzy stali się jego wspólnotą.
I właśnie wtedy, wśród ciszy poranka wielkanocnego, powróciły do niego słowa Jezusa:
„Nie bójcie się. Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei – tam mnie zobaczą.”
To był ten moment, gdy zrozumiał: Etiopia to jego Galilea. Miejsce spotkania. Odnowienia. Nadziei.

 

 Siła wspólnoty i kobiecego serca

 

Misja, do której dołączył, prowadzona jest przez niezwykłą siostrę zakonną. To ona – swoją pracą, odwagą i codzienną czułością – zbudowała wokół siebie wspólnotę ludzi zaangażowanych, radosnych i pokornych.
W tym prostym świecie wszystko miało sens – wspólne gotowanie, zmywanie, rozmowy.
I choć warunki bywały trudne – temperatury sięgały 38 stopni, a dostęp do wody był ograniczony – nikt nie narzekał. Bo tam, gdzie jest miłość, tam jest siła.

Na szczególną uwagę zasługuje też ośrodek dla mam i dzieci – miejsce, w którym każdego dnia pomoc otrzymuje 65 najmłodszych i ich rodzin. Nie statystyki, ale konkretne twarze i historie.
Bezpieczna przestrzeń, gdzie życie odzyskuje rytm, a człowiek – godność.

 

 

wolontariat

Dziękczynienie

 

Choć Tadeusz podjął decyzję o wyjeździe świadomie, nie byłby w stanie tego zrobić bez zgody i wsparcia swojej żony, Eweliny.
Ich wspólne „tak” dla misji to piękny przykład miłości, która przekracza granice i otwiera serca na służbę drugiemu człowiekowi.

Po powrocie mówi jedno:

„Wolontariat to moja forma dziękczynienia. I choć to ja miałem coś dawać, wracam z poczuciem, że to ja najwięcej otrzymałem.”

Dziś, kilka miesięcy po powrocie, te doświadczenia wciąż żyją – w pamięci, modlitwie i postawie codzienności.
I właśnie dlatego postanowiliśmy opublikować ten tekst teraz.
Bo jego przesłanie nie przeterminowuje się. Ono trwa.

Dodaj komentarz